Dziś tylko łóżko.

Jest umiarkowanie ciepły dzień, słońce wygląda zza chmurek, a ja jestem zziębnięta, skulona i niemrawa. Coś mnie bierze. Pewno jakieś zaziębionko. Aby nie dopuścić do rozwinięcia się choroby, pakuję się do łóżka, gdzie leży już termofor z gorącą wodą. Zostawiam bajzel w kuchni i myk pod kołderkę.
W ciepłym łóżku myśli płyną. I nagle nie leżę w łóżku tylko przenoszę się w czasie i w przestrzeni. Właśnie siedzę na stołeczku  koło Babci i słucham różnych opowieści. Obok siedzą moje młodsze siostry. Dziś słyszymy fragment Konrada Wallenroda Adama Mickiewicza:

Już w gruzach leżą Maurów posady
Naród ich dźwiga żelaza;
Bronią się jeszcze twierdze Grenady,
Ale w Grenadzie zaraza.
Broni się jeszcze z wież Alpuhary
Almanzor z garstką rycerzy,
Hiszpan pod miastem zatknął sztandary,
Jutro do szturmu uderzy.
O wschodzie słońca ryknęły spiże,
Rwą się okopy, mur wali;
Już z minaretów błysnęły krzyże:
Hiszpanie zamku dostali. 
(...)

Jaki zwierz Alpuchary?  - myślę. Znam nazwy różnych zwierząt, ale o takim zwierzu nie słyszałam dotąd. 
Wiele lat upłynęło, nim w moim rozumieniu tekstu zwierz zamienił się w wieże.

Babcia. To dzięki niej poznałyśmy piękne baśnie i różne opowieści. Bardzo nas kochała, a my dzieci chyba nie w pełni rozumiałyśmy ile wnosiła ciepła do naszego życia i ile miała  zrozumienia dla naszych dziecięcych słabości.


Jest godzina 23. Czas na sen.

Wiersz Wieczór J. Brzechwy dedykuję mojej śp. Babci.


Głąb.



Ten głąb to jestem ja. To jest definicja mojego stanu wiedzy na temat robienia wpisów i wstawiania komentarzy w Blogspocie.

Wchodzę do kolejnych osób piszących i są miejsca, gdzie ze wstawianiem komentarzy nie mam żadnych problemów. Ale są i takie, że piszę komentarz i zastanawiam się, jak ten komentarz wysłać. Niby proste. Pojawia się tabelka do której trzeba wstawić swój adres i podpis. Ale jaki ja mam adres? - myślę. I zaczyna się kombinowanie. Może taki jak w moim adresie u góry strony w blogu? Klik i adres nie zostaje przyjęty. No to może,,,, itd. A jakie jest moje hasło, a jaki podpis? Wstawiam taki, który według mnie jest prawidłowy i kicha. A jeśli gdzieś wcześniej omyłkowo wstawiłam zły adres, czy podpis, to jak z tego teraz wybrnąć?

Kiedyś, gdy miałam kilkanaście lat, znalazłam się u mojej Cioci w Warszawie. Potrzebowałam udać się do ubikacji. Na wsi,  gdzie mieszkałam, był domek w podwórku i tam się chodziło. A tu, w mieście usiąść trzeba było nad jakąś czyściutką białą muszlą i pytanie, które sobie zadałam brzmiało: Co można tu zrobić, a czego nie. A gdy już było po wypróżnieniu pędem pobiegłam do Cioci z pytaniem - Jak się spuszcza wodę. A wystarczyło pociągnąć na łańcuszek i spadająca z pojemnika woda zabierała wszystko. Prościzna. Ale ja tego nie wiedziałam. Ciocia była zdumiona, że ja nie mam podstawowej wiedzy, na ten temat i uciechę miała równą.

Dziś to już zamierzchła przeszłość, ale gdy próbuję znaleźć potrzebne mi dane do wysłania komentarza, to często czuję się tak, jak kiedyś w Warszawie u Cioci.

Kończę swój wpis piękną muzyką. James Last - Abide With Me. Muszę się czymś pocieszyć, a muzyka mnie uspokaja.

Dzik

To, co nabazgrałam w pocie czoła zresztą, to ma być dzik. Skoro go utworzyłam, to być może i we mnie takie stworzenie siedzi. Dzik, jak sama nazwa wskazuje jest dziki. Jest nawet wierszyk pana Jana Brzechwy o tym zwierzęciu.

Patrzę na to moje dzieło i zastanawiam się jaką bajeczkę do niego dodać. Jego grzywa zupełnie do niego nie pasuje. Przyglądam się, czy ma kły. Raczej ich nie widać. Jedno jest pewne. Takiego stworzenia nie chciałabym spotkać na swojej ulicy, gdy będę nią szła.

Niżej wierszyk pana Brzechwy w wykonaniu Piotra Fronczewskiego.


Co mnie dziś naszło. Bawię się jak małe dziecko i co gorsza sprawia mi to dużo radości. Ale czy ja jako osoba bardzo już dorosła (83 lata) nie mam prawa spojrzeć na to, co robię z przymrużeniem oka? Czy muszę być ogromnie poważna? Podobno starsi ludzie zachowują się czasami jak małe dzieci. I dobrze. Może warto czasami wymieszać radość z zamyśleniem, powagę z żartem i doświadczenie dorosłości z uśmiechem i spojrzeniem dziecka.

Stanisław Baliński
Pieśń kochanków
Dmitrij Szostakowicz Romans z Godfly Suite.



Noc.

Dziś, gdy wieczorem wróciłam do domu po opryskaniu środkiem ekologicznym pomidorów, mój Mąż zapytał mnie czemu tak się angażuję w różne prace w ogródku. Odpowiedziałam, że wolę myśleć o tym, co jest teraz, niż o przyszłości, bo ta przyszłość kojarzy mi się z odchodzeniem. Wiem. Nikt nie może być pewny dnia ani godziny. Nawet ludzie młodzi, a co mówić o mocno już starszych.
No i zamyśliłam się.
Właśnie siedzę przed komputerem, myśli płyną, cisza dokoła, nawet pieski nie szczekają, tylko śpią w swoim pomieszczeniu. A ja myślę i cieszę się, że mózg mi jeszcze pracuje zupełnie nieźle, że zupełnie nieźle chodzę, choć nie tak dawno poruszałam się przy balkoniku, a później o kulach.To moje życie razem ze wszystkimi trudnościami i z niepełnosprawnościami przez które przeszłam, bardzo mi się podoba.
Wiem, że życie, to nie tylko radości i różne osiągnięcia, ale i różne płytsze i głębsze dołki. Ale jakie byłoby to życie bez radości, ale też i bez dołków, które są przykre, ale dzięki nim zdobywamy wiedzę o sobie, o ludziach i o świecie.
Przed nocą, która, mam nadzieję, przyniesie mi piękne, kolorowe sny, nabieram dużo powietrza w płuca i robię plany na najbliższą przyszłość. Zastanawiam się nad tym, czym chciałabym się jeszcze zająć. Pewno w najbliższym czasie chciałabym zrobić mapkę myśli dotyczącą języka  (język jako system znaków) z wykorzystaniem książki Mistrzowskie mapowanie myśli Ton'ego Buzana. Myślę, że dałabym sobie radę z namalowaniem takiej mapy. Mapkę gramatyki języka polskiego już zrobiłam dużo wcześniej, a ta nowa byłaby rozszerzeniem tej wcześniejszej. A ile przy tym byłoby myślenia, ustawiania różnych pojęć itd. itd. Już wstępnie przymierzyłam się do tej nowej pracy umysłowej i bardzo mnie ona pociąga.
Na razie większość czasu spędzam w ogrodzie, ale przyjdą jesienne chłody i deszcze i wtedy będzie czas na podjęcie spokojnej pracy w domu.
A może jakiś inny pomysł przyjdzie mi do głowy. Jestem otwarta na to, co jeszcze może się pojawić.

Biega, krzyczy pan Hilary....



 Ania ostatnio napisała, że często zdarza się nam szukanie różnych przedmiotów. Święta prawda. Szukanie portfela ukrytego w plecaku, pęczka kluczy od drzwi wejściowych do domu - to u mnie standard. Ale dziś przeskoczyłam samą siebie w gapiostwie. A było to tak. Chciałam przeczytać jakiś napis na butelce i zaczęłam szukać okularów do bliży. Bez okularów nie ma u mnie żadnego czytania. Nawet wielkie litery mi się rozmywają. Początkowo szukałam spokojnie. Sprawdziłam swoje biurko, później stół w pokoju, miejsce przy telefonie, łazienkę, do której wcześniej wchodziłam, ale okularów nie było. Zaczęłam coraz bardziej nerwowo prowadzić poszukiwania. Do tych poszukiwań włączył się także mój Mąż. Okularów nigdzie nie było. Zrezygnowana usiadłam przed telewizorem i aby lepiej zobaczyć obraz sięgnęłam do okularów do dali wiszących mi na szyi  na sznureczku. Na szyi wisiały dwie pary okularów, te do dali i te do bliży

 Dziś leje deszcz i jest zimno. Myślę o moich pomidorach w ogródku. Taka temperatura (14 stopni) nie jest dla nich korzystna. Pomidory lubią ciepło i suche liście. Jutro otrzymam zamówiony ekologiczny oprysk - M5, który może być także stosowany do podlewania roślin i będę się starała uchronić krzaki i owoce przed zarazą.
A dziś właśnie wygrzewam sobie łóżko termoforem. Jeszcze nie weszłam do pościeli, a już czuję ciepło

Julian Przyboś, Lipiec
Na świadectwach, wzbici w radość, odlecieli uczniowie,
drży powietrze po ich śmigłym zniku.
Wakacje, panie profesorze! Pora
trzepać wesoło słowa jak futra na wiosnę
oraz
czasowniki przez dni lata odmieniać!
- –
Wóz przetoczył się z nagła – i w łozinie zzieleniał.
Tylko pustki rozpryśniętej w słońcu – udar.
Skacząc z bryczki, zaoczę:
Bosonogi gęsiarek biegł, zaczerpnął ze źródła,
znikł, jak gdyby on wybiegał
potoczek.
- –
Okolicę, serce wyniosłe, przeszywa na przestrzał
strumień!
Lecz z połogich pagórków – wahającą się odpowiedź –
inne wzgórze – dalszą górę kołysze.
Jak ten skryty poryw widoku i ciszę zatuloną w szumie
szeptanymi pytaniami – wydać?
Jakże w cieniu, pod lipą – przysłowieć?

Równanie serca, 1938
Opublikowano 09.10.2012 r.

Zmęczeni upałerm.


Na dworze komary i bezruch powietrza, w domu duchota. Nie wiadomo, czym można byłoby się zająć. Brak jakiejkolwiek energii do robienia czegokolwiek. W Bloggerze też lekkie przysypianie.
Przeglądałam dziś internet i znalazłam wiersz 16-letniej polskiej poetki.
(ur. 13 lipca 1929 w Warszawie, zm. 1 lutego 1945).
Bardzo mi się ten wiersz podoba i dlatego go wstawiam do bloga.

Teresa Bogusławska  

 (Dlaczego nie mam takiej mocy)

Dlaczego nie mam takiej mocy,
Żeby z człowieka stać się wiosną,
Pomagać kwiatom, kiedy rosną,
Woni i ciepła dodać nocy?…

Dlaczego nie mam takiej mocy,
Aby wydźwignąć świat z niedoli,
Żeby odeszło to, co boli,
Tak, jak odchodzą cienie nocy?…

Dlaczego nie mam takiej siły?
By zostać królem huraganów,
Zawładnąć mocą oceanów,
Aby przede mną pokłon biły.?.

Dlaczego nie mam takiej siły,
By skarby wiedzy skraść olbrzymie,
By wsławić kraju mego imię,
Aby mu światy pokłon biły?.

Niedziela. 1 dzień lipca.

Przemijają kolejne dni. Dopiero było rano, już jest południe. A każdy dzień. to znak, że  jestem starsza o ileś czasu, który mam do przeżycia tu, na ziemi. I chociaż drażni mnie wiele, zarówno w naszej polityce, jak i w szarpaniu się ze zwykłymi problemami życia codziennego, to wiem, że to życie coraz bardziej mi się podoba. Minęło już poszukiwanie nowych podniet, teraz  najważniejszy jest spokój i smakowanie tego życia. Po prostu jest dobrze. Dobrze jest, gdy się cieszę i dobrze jest, gdy nie wszystko układa się tak, jakbym chciała. Jest duchota na dworze, to posypiam sobie, czytam książkę, albo siadam do komputera. Jest piękna pogoda, to np. idę koło kawiarenki, siadam przy stoliku, piję herbatę, lub czekoladę i patrzę na przechodzących ludzi. Ktoś się zatrzyma, porozmawia, ktoś inny uśmiechnie się ciepło. A ja jestem. Żyję. I czuję, że to życie, które jest obok mnie jest także moim życiem. Biorę w nim udział. Raczej poza mną są już takie aktywności, jak np. zwiedzanie różnych zakątków świata, czy nawet Polski. Moje życie jest ograniczone do miejsca mojego zamieszkania, ale to nie znaczy, że nie interesuje mnie już nic więcej poza moją rodziną, domem i ogrodem. Ogromnie sobie cenię kontakty z ludźmi. Z tymi, których znam, a także z tymi, którzy chcą nawiązać ze mną jakiś kontakt słowny. Potrafię słuchać aktywnie. To efekt mojej pracy nad sobą w czasie różnych psychoterapii, które przeszłam.
Jest godzina 21,10. Czas na wyciszenie się przed snem. Najlepsze wyciszenie jest przy pięknej muzyce.

Wyjątkowy podwodny ogród - muzyka Ennio Morricone.


Dziś tylko łóżko.