W domu cisza i spokój. Koło łóżka stoi lampka nocna, a na łóżku leży kilka książek do wyboru, czasopisma, których nie zdążyłam jeszcze przeczytać, no i krzyżówki.
A ja zamiast wziąć się za czytanie odpływam. Myślę. Zastanawiam się. Jedna myśl się pojawia i znika, a na jej miejscu pojawia się inna, podobna lub na zupełnie inny temat.
Do tej pory wydawało mi się, że to ja decyduję o tym, jakimi rozważaniami się zajmuję i kiedy. I często tak jest. Szczególnie wtedy, gdy jestem zainteresowana jakimś tematem. Gdy próbuję czegoś dociec, coś poznać bardziej szczegółowo. I nie muszą to być sprawy dużej wagi. Wystarczy, że trafiam na zadanie, do rozwiązania którego trzeba ruszyć mózgownicą. I wtedy potrafię siedzieć i kombinować . Potrafię szukać różnych rozwiązań i co jakiś czas wracam do takich zadań, których nie potrafię rozwiązać za pierwszym podejściem. Nie lubię się poddawać. Jakiś czas temu odkryłam szyfrokrzyżówki. Początkowo, były one dla mnie nie do przeskoczenia. Siedziałam godzinami i myślałam, ale widziałam tylko gąszcz liczb i cyfr. Dopiero po jakimś czasie wpadła mi do głowy myśl, że przecież w każdym wyrazie musi być przynajmniej jedna samogłoska, a wiele wyrazów na samogłoskę się kończy. No i się zaczęło. Od tej pory zdarzało mi się rozwiązywać zadania bez korzystania z podanych pomocniczych liter. Dziś szyfrokrzyżówki tylko wypełniam. Wystarczy, że spojrzę na stronę i pod liczbami prawie widzę samogłoski.
A kiedy indziej pojawiający się w głowie wyraz przywołuje jakieś emocje z nim związane. Rów po burzy zawsze jest dla mnie porośnięty trawą i wypełniony czystą chłodną wodą, po której tak przyjemnie jest brodzić. Ten obraz z dzieciństwa jest ze mną kilkadziesiąt lat i nic się nie zmienia. Wciąż jest taki sam, choć rowów wypełnionych wodą widziałam wiele.
Modlitwy są poezją R. J. Monkos
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz