Świat uczuć..

Największym darem, jaki my – rodzice – możemy dać swojemu dziecku, jest bezwarunkowa miłość. Tylko dorosły obdarzony w dzieciństwie taką miłością ma w sobie dość siły, by zmierzyć się z nieuniknionymi kryzysami dorosłego życia. (Znalezione w sieci).

Mój najstarszy prawnusio urodził się 30 listopada, więc zadzwoniłam do niego z samego rana z życzeniami. Chwilkę trwały życzenia i rozmowa, w której powiedziałam, że bardzo go kocham, a później poprosiłam, żeby do telefonu podszedł młodszy prawnusio - uczeń drugiej klasy szkoły podstawowej.  Wiem z różnych zajęć terapeutycznych, w których wcześniej brałam udział, że nie wystarczy kochać dzieci. Trzeba im to mówić. Toteż zaczęłam rozmowę z młodszym od słów: - Bardzo cię kocham. - Ja ciebie też. - usłyszałam. Uznałam, że trzeba coś jeszcze dodać i ciągnęłam - Jesteś moim słonkiem, moim błękitnym strumyczkiem.... I nagle usłyszałam: - To ja daję ci mamę! Najpierw przez chwilę zgłupiałam, a później zaczęłam się śmiać. Mój prawnusio najwyraźniej nie był usposobiony romantycznie. Wolał poruszać się w świecie konkretów, a nie jakichś romantycznych wyznań. To ja jestem romantyczką. Lubię nastrojową muzykę, poezję miłosną i świat pełen uczuć i to uczuć ciepłych i bezpiecznych. Mój ojciec był romantykiem. Lubił piękną muzykę i umiał się przy niej rozmarzyć. Do dziś pamiętam wigilię u nas. Byli na niej moi rodzice. Mój syn po kolacji włączył muzykę Griega. Rozległa się pieśń Solwejgi. Do dziś pamiętam rozmarzenie ojca i jego nucenie tej pieśni.
Było. Minęło. To, co pozostało jest wciąż we mnie. W moim patrzeniu na świat i na ludzi.

                                                 
                                                   

Dziś tylko łóżko.