Najpierw wstawiam tekst, który zamieściłam w moim blogu - kobietawbarwachjesieni.
Ostatnio chyba zaczynam świrować. Tematem moich świrów jest ogródek.
Nie dosyć, że zdarza się, że zrywam się do pracy na zagonkach o godzinie
6 rano, to na dodatek myśli o moich uprawach towarzyszą mi w
najróżniejszych, przedziwnych sytuacjach. Np. dzisiaj oboje z mężem
pojechaliśmy do kościoła i ja nagle w środku mszy znalazłam się w moim
ogródku. I nim się tropnęłam, co ja wyprawiam, to zaczęłam planować, co w
którym miejscu wysadzę i zasieję w przyszłym roku. No i byłam w czasie
mszy w ogródku, a nie w kościele. Co prawda podobno nie tylko praca, ale
nawet taniec mogą być modlitwą, ale bez przesady.
Takie odjazdy miewałam już wcześniej, ale dotyczyły one zupełnie
czegoś innego. Pamiętam miałam przygotować program artystyczny związany z
jakąś uroczystością szkolną. Wzięłam wszystkich uczniów z klasy VIII,
żeby nikt się nie poczuł pominięty i zaczęłam z nimi indywidualną pracę,
jak interpretować utwór, do którego miał dochodzić jeszcze podkład
muzyczny. Po takiej pracy zdarzało się, że w domu lub w drodze po
zakupy zaczynałam odtwarzać z pamięci jak z taśmy magnetofonowej
recytację dziecka. Słyszałam jak akcentowane są wyrazy, gdzie robione są
przerwy i w jaki sposób. Po powrocie do szkoły miałam nowy materiał do
pracy.
Ale ogródek i odpływanie do niego w takich niecodziennych
okolicznościach to dla mnie nowość. Nawet nie wiem, jak nazwać to, co mi
się przydarza.
No i trudno. Niech już tak zostanie, skoro takie odpływanie nikomu nie wyrządza krzywdy.
To, że myślę cały czas o działce - to jedna sprawa. Ale na tym się ona nie kończy. Interesują mnie wszelkie nowości w dziedzinie ogrodnictwa i ekologii. Dużo korzystam od mojej córki mieszkającej w Bieszczadach. To od niej dowiaduję się o różnych nowościach (dla mnie), które mają wpływać na lepsze zbiory. Mam Dni siewu Marii Thun. Jest to kalendarz informujący, kiedy najlepiej siać poszczególne rośliny i kiedy je pielęgnować. Nie wiem, czy ten kalendarz biodynamiczny miał wpływ na plenność ogórków, ale z małego kawałeczka zrobiłam już około 10 słoików kiszonych ogórków.
To dwa krótkie rzadki moich ogórków. Tylko na zdjęciu wyglądają tak okazale. W rzeczywistości jest ich kawałeczek, a zawiązków owoców mają mnóstwo. Ogórki zbieram każdego dnia lub co 2 dni. Pewno nasiona były wyselekcjonowane, ale może i kalendarz coś pomógł. Nie wiem.
Wlasnie, dopóki to nikomu nie robi krzywdy, a przeciez nigdy nie zrobi. Zyjesz ogrodem, ot co. W porzadku.
OdpowiedzUsuńTak, jak napisałaś, nie krzywdźmy nikogo.Zastanawiam się tylko nad tym, czy to możliwe tak do końca. Marysia
UsuńUtożsamiłaś się z ogrodem. I to jest piękne Marysiu.
OdpowiedzUsuńI niech to trwa.
Niech trwa tak, jak napisałaś, bo jest mi z tym dobrze.
UsuńUważam, że piękna jest Twoja ogrodowa pasja i myślę, że z pasjami już tak jest. Zaprzątają głowę całkowicie.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie zrobiłaś swojej ogórkowej grządce.
Pozdrawiam serdecznie :)
I znowu wpadłam w zapał przerabiania wszystkiego, co urosło w ogródku. Samych moich kiszonych ogórków mam już 10 litrowych słoików, a to nie koniec. Ściskam Cię bardzo mocno.
Usuń