A oto mój komentarz zamieszczony w blogu Kobietawbarwachjesieni. w dniu 25. II. 2013 roku.
"To wszystko prawda. Prawda, że życie składa się z drobiazgów. Prawda, że aktywność jest bardzo ważna. Ale istnieje coś takiego, jak wypalenie się. Jak świadomość, że głową muru się nie przebije. Ile można walczyć z sobą, ze swoim kalectwem? W pewnym momencie, widząc jakie są mizerne lub żadne efekty różnych usprawniających działań, człowiek zaczyna się poddawać. U mnie to jest już ponad siedem lat walki o odzyskanie sprawności w nodze. Wiem jednak, że chociaż nadzieja na całkowitą poprawę jest bardzo mizerna, to trzeba ją mieć, bo nic innego nie pozostało."
Szybko policzyłam, ile czasu wojowałam ze swoim niedowładem obu nóg, a później już tylko jednej nogi. Udar miałam w 2006 roku, a obecnie mamy rok 2019. Lekarze (neurolodzy i ortopedzi) nie dawali mi praktycznie żadnej szansy na poprawę. A ja dziś chodzę zupełnie nieźle. Jeszcze buntuje się środkowy palec u prawej nogi i drze podłoże przy chodzeniu, ale mam nadzieję, że i z tą moją dolegliwością pan Jurek sobie poradzi.
Dlaczego o tym piszę? Bo nawet sama nie podejrzewałam siebie o taką determinację. 13 lat walki. Chociaż jaka w tym moja zasługa? Miałam do wyboru albo szukać różnych sposobów i walczyć do upadłego ze swoim kalectwem, albo opuścić ręce i poddać się. A że tyle czasu to trwało... Gdy walczyłam z poważną depresją też leczenie jej zajęło mi kilkanaście lat. Widocznie na wszystko musi być odpowiedni czas.
Bardzo madrze napisalas.trzeba walczyc. Gratuluje, bo odzyskanie sprawnosci jest wielkim sukcesem.
OdpowiedzUsuńChodziło mi o danie ludziom z różnymi dysfunkcjami nadziei.
UsuńJesteś silną kobietą godną naśladowania. Nie każdy ma w sobie tyle siły aby walczyć z tak poważną chorobą, a właściwie z jej skutkami. Przy Twojej determinacji i pomocy pana Jurka także palec nie będzie darł. Czego Ci serdecznie życzę.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż na to liczę. Chodzę już nieźle. 2 kilometry potrafię przejść bez żadnego odpoczywania. A liczę na to, że przy odpowiednim treningu, będzie coraz lepiej.
UsuńGratuluję uporu, wiary w siebie i wytrwałości w walce.
OdpowiedzUsuńNa pewno możesz być przykładem dla wielu.
Życzę pomyślnosci na wszystkich frontach
Bardzo Ci dziękuję. Z tą wiarą w siebie to różnie bywało. Ostatnio już drugi rok jeżdżę raz w tygodniu na rehabilitację, która bardzo mi pomaga. Serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńUparta i dążąca do celu, juz prawie dopiełaś swego,gratuluję.Utwór kojący nerwy, piękny.
OdpowiedzUsuńJestem strzelcem astrologicznym, więc walkę mam wpisaną w swój znak.Lubię taką muzykę.
UsuńJesteś de BEST!
OdpowiedzUsuńAle chyba o tym wiesz!
:-)))
Trzeba żyć, a nie tylko istnieć - napisał któryś z myślicieli.
UsuńTrzeba z pokorą przyjąć to, co los dla nas niesie, wtedy, kiedy nie ma innego wyjścia. Na przykład trzeba się pogodzić, jak ktoś straci nogę, bo w takim przypadku żadne działania nie sprawią, że odrośnie nam kończyna.
OdpowiedzUsuńAle w przypadku, kiedy powodzenie w jakiejś sprawie należy od nas, to trzeba z uporem walczyć i przeć do celu.
Ale to już wiesz, bo właśnie od trzynastu lat wcielasz to w życie.
Też tak podchodzę do sprawy, jak Ty.
UsuńMogę Ci tylko pogratulować silnej woli.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się nie poddałaś.
życzę Ci wszystkiego dobrego Marysiu.
Bardzo, bardzo dziękuję.
UsuńPodglądam sobie to Twoje życie, bo masz nieprzeciętne! Kibicuję, trzymam kciuki. Podaję za przykład. Doceniam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogę być w gronie Twoich znajomych.
Dajesz do myślenia! Inspirujesz.
Buziaki od Salmiaki
Ale mi wypisałaś laurkę. Mało z krzesła nie spadłam. Kochana! Moje życie jest najzwyklejsze na świecie, często gęsto nudne i niemrawe. Jedynie lubię wchodzić w nowe wyzwania, niezależnie czego one dotyczą. Wtedy rzucam się na tę nowość, jak szczerbaty na orzechy i kombinuję i myślę i próbuję. Czasami coś z tego mojego myślenia wychodzi, a czasami nie. Wtedy bez żalu i zawodu biorę się za coś innego, nowego. I zaczyna się wszystko od początku. Buziaki. Marysia.
UsuńGratuluję Ci samozaparcia, wiary i nadziei. Wyobrażam sobie, przez co przechodziłaś przez lata rehabilitacji. Cieszę się, że wytrwałaś i teraz zbierasz coraz piękniejsze owoce swojej sumienności, cierpliwości, wytrzymałości. Życzę wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńZ tą wiarą i nadzieją to różnie było. Ważne, że teraz jest już dużo lepiej. Chodzę. I dopiero teraz po tym, co przeszłam, wiem jak prawidłowe chodzenie jest ważne. Do udaru uważałam, że nogi są od tego, żeby mnie niosły tam, gdzie chcę pójść i tyle. Teraz swoje nogi szanuję i doceniam i nauczyłam się doceniać to, co mam - swoje zdrowie. Ściskam Cię mocno. Marysia.
OdpowiedzUsuńLektura Twoich postów wzbudza mój ogromny podziw dla osobowości jaką reprezentujesz. Piszesz o zaawansowanym wieku ale ja odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z kobietą o nieprzeciętnym intelekcie i mądrości życiowej będącej w najkorzystniejszym dla człowieka okresie w tzw. kwiecie wieku. I chyba tak jest; podobno nasz genotyp zaprogramowany jest na 150 lat ale tylko od naszej woli i czynników środowiskowych zależy jak wykorzystamy ten dar.Jest takie powiedzenie; jeśli Pan Bóg chce człowieka ukarać to odbiera mu rozum. Wtedy sypie się wszystko. Zdrowa psychika i silna wola potrafi zdziałać cuda w tym i spowolnić procesy somatycznego zużycia. Ty jesteś tego przykładem. Od jakiegoś czasu odnoszę takie wrażenie, że ja w środku to wiąż młoda dziewczyna a to odbicie w lustrze to jakieś nie moje. Też tak masz? To by świadczyło o tym, że duchowość się nie starzeje stąd też powszechne życzenie pogody ducha. Ja zaś życzę Ci wielu,wielu sezonów kwitnienia piwonii. Pozdrawiam i składam wyrazy szacunku.
OdpowiedzUsuńI co po Twoim komentarzu mam teraz napisać? Wystawiłaś mi taką laurkę, że chyba jej już nikt i nic nie przebije.
UsuńTo, co napisałaś, to Twoje wyobrażenie o mnie.
W rzeczywistości jestem mocno starszą osobą (83 lata to już zaawansowany wiek), ale swoich lat nie czuję, szczególnie, gdy nie patrzę w lustro, lub gdy siedzę i piszę. Gdy się podnoszę z krzesła moje kości i stawy odzywają się. Umysł mam jeszcze sprawny, a jednocześnie gubię zrobione przed chwilą zakupy. Zostawiam je w sklepie lub stawiam gdzieś w kąciku w domu, po czym ich szukam. Jestem ogromną gadułą i przykro to pisać - także plociuchą. Plotkuję tylko z ludźmi bliskimi. Rozmawiam ze wszystkimi. Rozmowa z ludźmi znajomymi i z poznanymi przed chwilą sprawia mi dużo radości. Lubię też i umiem prawdziwie słuchać. I nie jest to słuchanie bierne, lecz aktywne. Nauczyłam się tego wszystkiego na przebytej psychoterapii, która trwała długo - 10 miesięcy w Ośrodku Leczenia Nerwic, a później w czasie indywidualnych spotkań z bardzo dobrym psychologiem klinicznym.
Jeśli coś jeszcze Cię interesuje, to pytaj.Ściskam Cię mocno i cieszę się, że Cię poznałam i że możemy się odwiedzać na blogu.
Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuń