Cały dzień. przesiedziałam przy komputerze. Próbowałam rozwikłać różne jego zawiłości. Czuję, że głowa mi pulsuje, czyli dość pracy na dzisiaj. Za oknem robi się ciemno. Chyba chlapnę sobie łyczek likieru wiśniowego Finezja, który stoi od wielu miesięcy koło mojego biurka. Czas odpocząć po całym dniu ślęczenia przy komputerze i różnych programach.
Do jutra.
Masz rację,też 2 godziny poogladałam ,pomyślałam i starczy bo potem spac nie mogę a wiśniówki pic nie mogę,
OdpowiedzUsuńJa na łyczek likieru pozwalam sobie, gdy jestem zmęczona i wkurzona. I łyczek to jest łyczek, a nie dwa, ani trzy.
UsuńJa tez potrzebowałam trochę czasu,zanim doszłam do stanu bezproblemowego korzystania z blogspota.Cierpliwości..
OdpowiedzUsuńTo przenoszenie jakoś marnie mi idzie. Przy tej okazji wychodzi mocno na światło dzienne, że jestem przysłowiową bałaganiarą.
UsuńCałe te przenosiny przede mną. A roboty w mojej fabryce mam tyle, że na nic czasu nie mam.
OdpowiedzUsuńNo chyba, że zapewnię sobie likierek w ramach wspomagania. Niezły pomysł....
Szlag mnie trafia na to przenoszenie. Tyle pisania, tyle pracy przy grafikach itd itd, a tu miesiąc jeszcze i żegnajcie. Tak się po prostu nie robi. Blox chyba wyczuł, że bardzo mi podpadł, bo już nie mogę go otworzyć. Pozostaje pocieszanie się łyczkiem naleweczki.
OdpowiedzUsuń