Zapiski starszej pani.

Starsza pani. Jakże to określenie do mnie nie pasuje. Myślę tak dopóki nie próbuję się podnieść z krzesełka lub nie przechodzę przez drzwi. Przy podnoszeniu się czuję swój ciężar najpierw w kolanach, a później w innych częściach ciała, a przy przechodzeniu przez drzwi zdarza się już dosyć   często, że zamiast w przerwę między framugami, trafiam we framugę i obijam się o nią boleśnie. Jeszcze nie jest to starość z jej mocnymi ograniczeniami ruchowymi i intelektualnymi, ale miłe to nie jest.
Mija właśnie kolejny dzień. Na dworze jest mocna szarówka. W mieszkaniu cicho i spokojnie. Słychać tylko szum pracującego komputera. Przed chwilą skończyłam maglować uprane i wysuszone ścierki i powleczenie na pościel. Jutro przebiorę swoje rzeczy i zapakuję w worek te, w których już dawno nie chodziłam, a tylko wiszą na wieszakach i zajmują miejsce. Teraz jest czas na relaks, czyli poezja i piękna muzyka.

Staff Leopold

Wieczór

Wieczór swe nieme usta kładzie mi na czole
Pocałunkiem ukojnym łagodnej oliwy.
Daleki mi jest smutek, obce mi wesele,
Nie czuje się szczęśliwy ani nieszczęśliwy.

Jestem czymś poza wszystkim, acz tkwię w świata łonie,
Bezgranicznie swobodny, choć w bezwładzie leżę,
Jednając zło i dobro, jako łączy dłonie
Dwóch wrogich przeciwników śpiące w nich przymierze.


Ennio Morricone Once upon a time in the West.

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziś tylko łóżko.