Popełniony błąd, którego efekty widać do dziś.

Wczoraj trochę przedobrzyłam. Pojechałam rano trzykołowym rowerem do sklepów (1 km.) Nawet zupełnie nieźle mi się jechało, ale nie przewidziałam, że słońce będzie takie ostre, a ja nie wzięłam nic na głowę.Toteż bardzo szybko poczułam, że głowa mi się mocno nagrzewa. Dojechałam do pawilonów, tam trochę odpoczęłam, zrobiłam zakupy i drogę powrotną wybrałam bardziej zacienioną. Przy okazji zerknęłam na termometr wiszący wysoko na sklepie: 27 stopni C.  odczytałam. O! Kurczę! Przy takiej temperaturze staram się siedzieć w cieniu, najlepiej w domu i zbyt mocno się nie forsować. Może jestem już przewrażliwiona, ale po mikroudarze w 2005 roku, który spowodował niedowład nóg, jestem bardzo wyczulona na to, co dzieje się z moją głową. W domu szybko głowę wsadziłam pod strumień letniej wody, ale głowę czułam jeszcze przez jakiś czas.

Niestety, skończyło się chodzenie po słoneczku, już nawet nie wspominam o opalaniu się. To przeszłość. Miła przeszłość, ale ona już nie wróci. A tak lubiłam z rozwianym lekko włosem w lekkim ubraniu i w klapkach spacerować po rozgrzanych ulicach Warszawy. Szłam przed siebie w tłumie ludzi, a jednocześnie sama i oglądałam wystawy sklepowe, wchodziłam do środka, czasami coś kupowałam. Obok mnie jechały tramwaje, autobusy i inne środki lokomocji, a ja szłam szczęśliwa.

I nagle łup!!! Skończyło się moje chodzenie w ułamku sekundy. To się stało także w piękny dzień słoneczny, w Warszawie. Ale ja nawet pogotowia nie wezwałam. Uważałam, że to chwilowe jakieś zasłabnięcie. Nie ma czym lekarzom zawracać głowy. Wróciłam do domu i czekałam, aż mi przejdzie, ale nie przeszło. Nawet mężowi nic nie powiedziałam o niedowładzie nóg. Taka mądra byłam - szlag by to trafił. Czekałam, aż wszystko z moimi nogami wróci do normy, ale nie wróciło.

Nie chcę nawet pisać o tym, jak to jest, kiedy zdrowy, sprawny człowiek nagle, w jednej chwili, staje się inwalidą i zaczyna walczyć z wiatrakami, bo tak początkowo wyglądała moja walka o normalne chodzenie.

Teraz jest coraz lepiej z moim chodzeniem. Jeżdżę na bardzo skuteczną rehabilitację, ale dziś już wiem, że na głowę muszę ogromnie uważać. Tu nie ma żartów. Toteż przy najmniejszym słońcu noszę różne nakrycia głowy - w lecie słomkowe kapelusze, których serdecznie nie cierpię, ale jak trzeba, to trzeba. Podobno nawet jest mi w nich nieźle. Tak twierdzą moje koleżanki. Dla mnie to jest konieczność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziś tylko łóżko.