Jesień już w pełni. Coraz częściej jest mi zimno, choć temperatura powietrza tak w mieszkaniu, jak i na dworze jest jeszcze dosyć wysoka. To zimno siedzi we mnie. W częstszym bezruchu, w wolniej krążącej krwi, w starości, do której się jeszcze nie przyznaję, ale która siedzi już we mnie od pewnego czasu. Każdy kolejny dzień jest na wagę złota, a ja nie przeżywam go na ogół tak, jakbym chciała. Chciałabym tryskać energią nie tylko wiosną i latem, ale także jesienią i zimą, a snuję się po mieszkaniu i posypiam. Pewno jest to jakaś prawidłowość.
Żeby się choć myślami znowu znaleźć w zielonym ogródku, planuję już, jakie pomidory wysieję do skrzynek. Zbieram doniczki jednorazówki, aby maleńkie siewki mieć gdzie pikować. No i zdecydowanie zbyt długo siedzę przed komputerem.
Właśnie w komputerze znalazłam ostatnio rady na co zwracać uwagę i jak żyć.
Nie lubię mówić o starości, żeby zbytnio nie przyzwyczajać się do niej, ale to zimno to pewno skutek starości i innego krążenia krwi, niż kiedyś. Ściskam Cię mocno.
PIękna ta Twoja chwila refleksji Marysiu.
OdpowiedzUsuńA na pocieszenie powiem Ci, że mnie też coraz częściej jest zimno.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Nie lubię mówić o starości, żeby zbytnio nie przyzwyczajać się do niej, ale to zimno to pewno skutek starości i innego krążenia krwi, niż kiedyś. Ściskam Cię mocno.
Usuń