Czwartek przed wigilią.

Jest czwartek. Dochodzi godzina 13,30. Za oknami szaro i mglisto. Prószy drobniutki śnieg, albo mży drobniutki deszczyk, trudno to zza okna ocenić. A ja siedzę w pokoju. Przede mną długa lista prac do wykonania jeszcze przed wigilią i prawie całkowita bezsilność. Tęsknie spoglądam na rozebrane łóżko. Z ogromną chęcią wskoczyłabym pod kołderkę, nakryłabym się prawie z głową i ucięłabym sobie solidną drzemkę............. Po czym zaczynam przeglądać listę prac do wykonania. Po co to robię? Bo może z którejś pracy można byłoby zrezygnować. Np. bardzo pracowite ciasto - generał. A skąd wiadomo, że mi się uda? - myślę. Może lepiej kupić ciasto w cukierni i mieć pieczenie z głowy. A paszteciki do barszczu po co, skoro będą uszka, które córka przywiezie gotowe z Warszawy. I w taki sposób po kilku minutach w pokoju koło mnie rozjaśnia się, choć zza okna właśnie słychać miarowe uderzanie kropli deszczu o parapet. Rozjaśnia się nie tylko dlatego, że zapaliłam lampkę przy komputerze, ale przede wszystkim zaczyna spadać ze mnie ciężar niewykonanych prac. Takie same prace kiedyś, jeszcze kilka lat temu to był dla mnie pryszcz. Rzecz niewarta mielenia ozorem i używania zbyt wielu słów. Teraz czuję na sobie ich ciężar. Mam jednak wyrzuty sumienia, bo generała bardzo lubi mój wnuk, a paszteciki lubią - wnuczki. Dobrze, ze córka przyjeżdża dzień przed wigilią, żeby pomóc w pracy, bo Marysia - babcia i prababcia w jednej osobie zaczyna się sypać, jak spróchniałe drzewo. Nic dziwnego. Osiemdziesiąty trzeci rok - to nie w kij dmuchał. Dobrze, że jeszcze sama pociągiem jadę do Warszawy, przesiadam się do miejskich środków lokomocji, żeby dotrzeć na miejsce, czyli na rehabilitację, a później z powrotem.

Dziś jestem taki leniwiec pospolity, że wpis, który umieszczam w tym blogu, wstawiam także do drugiego mojego bloga - kobietawbarwachjesieni.

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Skarlet! Dla Ciebie i Twoich Bliskich także Życzenia wszystkiego najlepszego. Życzę zdrowia, miłości i zrozumienia ludzi oraz piękna i bezpieczeństwa w kraju i na świecie.

      Usuń
  2. Kocham tu zaglądać :) Natomiast wszystko o czym piszesz już teraz wprowadziłam w życie. Święta są w nas i tylko w nas, a na stole wystarczą najprostsze potrawy i nie w ilościach hurtowych, wszak obżarstwo jest grzechem ;) Ja już nic nie muszę, chyba że chcę ;) Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowych i spokojnych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, za to, że lubisz do mnie zaglądać. To stwierdzenie mocno podniosło mnie do góry.
      Ja też nic nie muszę, ale się nakręcam. Efekt jest taki, że ciasta starczyłoby na jeszcze jedne święta, a może i na więcej. Usmażoną rybę już zamarynowałam dziś w occie. Ryba po grecku czeka w zamrażalniku w porcjach. Staram się, żeby nic się nie zmarnowało z jedzenia. Serdeczności przesyłam. .

      Usuń
    2. Myślę że masz bardzo wielu skrytoczytaczy :) Pięknie malujesz słowami, a teksty są takie...hmmm..., no właśnie brakuje mi określenia, ale coś tam w głębi poruszają :)
      Ja też się staram żeby jedzenie się nie marnowało, więc na każde święta przygotowuję coraz mniej ;), na Wielkanoc będzie kolejna korekta. A żeby się dosłownie nic nie marnowało to mam sześć kur :)... i zdrowe, swojskie jajeczka :))) Pozdrawiam jeszcze świątecznie :)

      Usuń
    3. Lutra:
      Zastanowiłam się, co moje słowa mogą poruszać w głębi osób czytających moje teksty. Nie dopatrzyłam się niczego szczególnego. Jedyne, co mogę powiedzieć, to chyba tylko to, że po iluś latach spotkań z psychoterapią i z literaturą psychologiczną stałam się bardziej wrażliwa na różne doznania płynące z głębi człowieka. Jeżeli to odbierasz, to dla mnie znaczy, że nadajemy na tych samych falach. Serdecznie Cię pozdrawiam.

      Usuń

Dziś tylko łóżko.