Lipa.

Tak kwitnącej lipy, jak ta z naszej sąsiedniej ulicy bardzo dawno nie widziałam. Wysokie drzewo z gałęziami do samej ziemi tak obsypane było kwiatem, że chowają się pod nim nawet liście. Obie z mamą mojego zięcia wzięłyśmy duże torby, stołeczki do siedzenia i poszłyśmy zbierać kwiat. Szło nam to szybko, tak że po 2 godzinach miałyśmy pełne torby. Część kwiatu została rozłożona na prześcieradle do suszenia, a z reszty zrobiłam syrop lipowy. Przepis znalazłam w internecie. Zagotowałam 1 litr wody + 1 kg cukru i wymytą dokładnie i pokrojoną w talarki cytryną (ze skórką). Tym syropem zalałam lipę i po wystudzeniu jej wyniosłam do lodówki na 48 godzin. Po tym czasie syrop odcedziłam, a wyciśnięty kwiat lipy zalałam wodą i zagotowałam. Wyszły 4 następne słoiki słodkiego płynu pachnącego lipą.
Mam nadzieję, że infekcje i zaziębienia nie zagrożą nam w czasie chłodów jesiennych i zimowych.

A to jest mój kwiat na tarasie. Zdjęcie robione było wieczorem.




2 komentarze:

  1. U nas lez bardzo lip(c)owo, juz od poczatku czerwca- niestety wsród tych kwiatów lip, brakuje pszczól.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas trochę pszczół widać, ale nie jest ich tyle, co dawniej. Pszczoły giną od oprysków,a rolnicy i sadownicy chyba nie myślą o tym, że od pszczół zależą też i ich zbiory z pól. Pozdrawiam.

      Usuń

Dziś tylko łóżko.