Czy można się pogodzić?

Dzisiejszy tekst dotyczy nie tylko innych, ale wraca do chwil, kiedy było mi bardzo ciężko i kiedy nadzieja na powrót do pełnej sprawności była bardzo nikła. Do czasów, kiedy o swoją sprawność walczyłam jak lwica broniąca młodych. Mnie się udało. Chodzę normalnie, a nie jak kiedyś po udarze na zewnętrznej stronie stopy. Muszę uważać na słońce, na ślizgawicę, na śnieg. Nie mogę się przeciążać i dźwigać, ale żyję jak każdy zdrowy człowiek z pewnymi ograniczeniami. I jestem szczęśliwa. Pomógł mi świetny specjalista i jestem Mu za to ogromnie wdzięczna. Tyle wstępu.
                                                         
Dziś wpadł mi w ręce kalendarz, który otrzymuję co roku. Nie jest to zwykły kalendarz. Na początku każdego tygodnia jest namalowany obraz przez Artystów Malujących Ustami i Nogami. Patrzę na pierwszą stronę, gdzie są przedstawieni Artyści przy pracy. To młodzi ludzie, skupieni na malowaniu obrazów. Dwie dziewczyny są nawet uśmiechnięte, chociaż nie jestem pewna, czy w ich oczach, gdzieś na dnie nie czai się żal i tęsknota do innego życia. Trudno mi sobie wprost wyobrazić, jak można dojść do perfekcji malując ustami lub nogą. Dla mnie to cisi bohaterowie, którzy chcą i potrafią przestawić swoje życie na inne tory. Takim bohaterem jest Tomek Mela i wielu innych ludzi.
I od razu myślę o tym, jakie miałam szczęście w życiu, że ze wszystkich kłopotów i trudności wyszłam obronną ręką. Po prostu moje kalectwo można było zminimalizować, odwrócić. Inni takiego szczęścia nie mieli. Ale ja wiem, jak się czuje człowiek, który żyje wiele lat normalnie, jak wszyscy i nagle dotyka go niepełnosprawność lub kalectwo. I nie zawsze walka o powrót do sprawności jest możliwy. Na początku jest nadzieja, walka, później niedowierzanie, że tak już będzie zawsze i rozpacz. Ludzi, którzy nagle stają się inwalidami trudno nawet pocieszyć. Żadne słowa tu nie pomagają. Widzi się tylko to, że ktoś jest sprawny, a ja nie.Trzeba mieć ogromny hart ducha, żeby się pogodzić z zaistniałą sytuacją i przestawić na inny sposób życia, bez nadziei na odwrócenie złego losu.
Pamiętam do dziś swoje spotkanie z koleżanką na ulicy, ona stąpająca jak sarenka i ja wlokąca się z trudem. I jej słowa: - Marysia! No wiesz, czasami tak się zdarza. Może i ja kiedyś też będę miała takie trudności.
Mało nie pękłam z wściekłości. - A co mnie obchodzi, co będzie w przyszłości z tobą - wrzasnęłam? Ja teraz jestem inwalidką.
Ale na szczęście - u mnie to już przeszłość.




6 komentarzy:

  1. A niestety - inwalidów a takżę niepełnosprawnych umysłowo widzi się coraz więcej. To pewnie dlatego, że zaczeli wychodzić a raczej wyjeżdżać z domów. Jest więcej udogodnien dla nich.
    Wzruszający tekst Marysiu - bo naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego jacy jesteśmy szczęśliwi że w guncie rzeczy możemy się normalnie poruszać i myślec.
    Serdeczności pozostawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki wzruszający komentarz wstawiłaś, że mi się ciepło koło serca zrobiło.I cieplutkie uściski dla Ciebie.

      Usuń
  2. Udowodniłaś, że warto walczyć o siebie, że nie można poddać się rozpaczy. Artystów, o których napisałam podziwiam.
    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są sprawy nie do odwrócenia i na szczęście u mnie takiej nie było.Po moich doświadczeniach łatwiej mi zrozumieć innych ludzi i tych walczących o siebie i tych, którzy nie chcą walczyć w beznadziejnej sprawie. Moc uścisków i serdeczności.

      Usuń
    2. Właśnie zauważyłam swój błąd; miało być: Artystów, o których napisałaś (a nie napisałam) Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jest to drobiazg. I tak zrozumiałam, co zamierzałaś powiedzieć. Moc uścisków.

    OdpowiedzUsuń

Dziś tylko łóżko.